Umarłem i mnie nie ma. Jestem skrajnie zmęczony. Fizycznie i psychicznie.
Nie spałem całą noc, skamlałem i wypłakiwałem się tym osobom, którym zdecydowanie nie powinienem. Znów wszystko komplikuję. Ale nie mam nawet siły być tym zmęczony.
Nie idą mi poprawy, nie mogę się na niczym skupić i wszystko pierdolę. Jeszcze wjechałem pod ten jebany samochód. Noga mnie teraz napierdala, nosz. O dziwo, mógłbym teraz spać do końca świata.
Idę umierać dalej, ahoj.
Czekam na zmartwychwstanie. Takie na wieki wieków. ;3
OdpowiedzUsuńIntan
się zgadzam z przedmówcą ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się będzie dobrze, każdy ma wzloty i upadki. Wiesz czasami wyżalenie itp. nieznajomej osobie pozwala na rozwinięcie skrzydeł i wgl. ^^
OdpowiedzUsuń