czwartek, 9 lutego 2012

I haven't been this bored since I believed in Jesus.

Sztuka stoi nad życiem, wnika w istotę wszechrzeczy, czyta zwykłemu człowiekowi ukryte runy, obejmuje wszechrzecz od jednej wieczności do drugiej, nie zna ni granic, ni praw, zna tylko jedną odwieczną ciągłość i potęgę bytu duszy, kojarzy duszę człowieka z duszą wszechnatury, a duszę jednostki uważa za przejaw tamtej.

 
Powiadają, że trzech Braci : The Pain, The Fear, oraz The Malevolence uciekło ostatnio ze szpitala w Arkham. Nie wierzył w to nikt poza lokalnymi gazetami które dzień po dniu rozpisywały się o kolejnych przypadkach kontaktu z nimi. A to jeden z rolników widział o zmierzchu, trzy cienie przemykające na granicy widoczności, a to dwie lub trzy owce zaginęły nagle aby odnaleźć się martwe i rozprute dzień lub dwa później. Jakieś więc było zdziwienie kiedy Muzyczne Trio postanowiło objawić się światu.

Z hukiem godnym największych uwertur Beethoven'a drzwi szkoły podstawowej w Little Mermington City zamieniły się w stertę dymiącego popiołu. Wtedy nikt nie wiedział jeszcze co to oznaczało dla Toma Wilkinsa , ucznia szóstej klasy, szczupłego, ciemnookiego bruneta znajdującego się obecnie w sali numer czterdzieści dwa, na pierwszym piętrze, pierwsze drzwi na lewo od schodów.

Nikt, poza Painem, który dostrzegł owego chłopca dzień lub dwa wcześniej i razem z braćmi bez chwili wahania postanowił pozbawić go cnoty. I życia. A to akurat szło im nadzwyczaj sprawnie.

***

Pierwsze pociski samopowtarzalnej strzelby Benelli M4 pozbawiły twarzy nadbiegającego z przerażeniem nauczyciela. The Fear rozpoczął swój popis.

Bracia nie mogli pozostać w tyle. Grad dwunastu kul kalibru .44 niemalże rozerwał drobne ciała spanikowanych uczniów. Smith i Wesson jak zwykle wywiązali się ze swojego zadania. The Pain był szczęśliwy.

The Malevolence nie skupiał się na walce. Ogromny, dwumetrowy olbrzym skupiony był na poszukiwaniach chłopca. Sala po sali wywarzał drewniane drzwi a kiedy okazywało się że ofiara nie znajdowała się w środku oczyszczał pomieszczenie płonącym koktajlem swej niechęci do ludzi.

Aż w końcu odnalazł go. Skulonego w kącie klasy numer czterdzieści siedem, tuż pod oknem z którego roztaczał się wspaniały widok na szkolne boisko. Wiedział, że to jego właśnie pragnął posiąść The Pain. Potężna dłoń zerwała z trzęsącego się ciała koszulkę. Na ciemnogranatowych jeansach rozkwitła wilgotna plama ciepłego moczu.

– A więc to ciebie pragnie Pain – Roześmiał się mężczyzna – Jedno jest pewne. Będzie cię bolało. Tak jak lubi.
– Jak lubi kto ?
– Mój brat. Ale nie odzywaj się tyle. Nie lubię gadatliwych.
– Byłbym gotów się z tobą kochać – Wykrzyknął rozradowany Pain który właśnie pojawił się w progu – Gdybyś tylko nie był krwią mojej krwi.
– Zadowolimy s-s-s-się tym – Syknął Fear – Dla mnie to aż s-s-s-sa dużo.

Chłopiec rozpłakał się.

– Nie płacz – Fear pochylił się nad nim, a szczupłe, blade palce przesunęły się po jego klatce piersiowej – Pos-s-s-swól, że cię pos-s-s-sieszę – Polizał jego szyję wgryzając się w nią, niemalże do krwi – Pos-s-s-swól, że cię pokocham. Pos-s-s-swól, że wszyscy cię pokochamy.
– Pozwól więc, że zacznę – Pain odtrącił brata. Bez wysiłku uniósł chłopca i położył go na najbliższym biurku. Rozpiął rozporek i opuścił spodnie odsłaniając nabrzmiałego z podniecenia członka – Chcesz go dotknąć ? Nie krępuj się – Złapał Toma za nadgarstek i zmusił go do dotknięcia swoich jąder – Widzisz ? To nic strasznego. Straszne rzeczy dopiero się zaczynają.
– S-s-s-straszne. S-s-s-straszne. S-s-s-straszne. Pos-s-s-swól mi pos-s-s-swól.
– Nie.

Rozebrał chłopca i położył go na brzuchu.

– Malevolence ?
– Tym razem spasuje. Pozwól mi po prostu kreślić ósemki na jego plecach.

Żaden z braci nie odezwał się. Pain oparł się o szczupłe pośladki ofiary po czym błyskawicznym ruchem spenetrował, wciąż jeszcze nienaruszony odbyt. Mrożący krew w żyłach, krzyk niewypowiedzianego bólu, niemożliwego do opisania a jedynie do określenia jako ból, wywołany poprzez ponad dwudziestocentymetrowego penisa który nagle znalazł się we wnętrzu mierzącego metr sześćdziesiąt osobnika.

– Boli cię prawda ? Powiedz mi, że cie boli wykrztuś to z siebie, szczeniaku !
– Boli... mnie...
– TAK ! A teraz Fear... Możesz działać.

The Fear tylko na to czekał. Niczym pająk który planuje pożreć swoją ofiarę, dotykał napiętej skóry, gryzł ją i lizał, tak zmysłowo, i tak lubieżnie jednocześnie, że wiele filmowych gwiazd mogłoby się od niego nauczyć trudnej sztuki seksualnej prowokacyjnej perwersji. Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znajdował się Wilkins trudno było właściwie zrozumieć dlaczego, całkowicie niespodziewanie on również się podniecił. Faktem stało się jednak, że jego penis wypełnił się krwią a on sam zaczął pojękiwać rytmicznie jakby całe to zdarzenia sprawiało mu przyjemność.

– Teraz to trochę mniej zabawne.
– S-s-s-sdecydowanie.

Malevolence odebrał przekaz. Z cholewy okutego buta wyciągnął długi, rzeźniczy nóż i przyszpilił nim chłopca. W momencie w którym z jego piersi wyrwać się miał przeciągły okrzyk bólu, penis Fear'a zablokował jego gardło a Pain zalał chłopięce uda ciepłą, lepką spermą.

Zabawne jak miliony lat ewolucji są w stanie sprawić że dwunastoletni gwałcony chłopiec z nerką przebitą nożem który można by pomylić z bojowym bagnetem, jest w stanie wyprężyć się spazmatycznie a następnie dokonać tak zwanej ejakulacji lub też mówiąc językiem zwykłych ludzi : spuścić się. Równie zabawnym jest jak zdarzenie takie może rozbawić trzech postawnych mężczyzn, spośród których jeden odgrywał właśnie analną wersję wojny w Wietnamie, drugi oralną rekonstrukcję desantu na plaże Omaha, trzeci natomiast przyglądał się temu z mieszanką znudzenia i rozbawiania malującą się na jego brodatej twarzy,

– Kończysz ?
– S-s-s-s-s-skonczę. Nie poganiaj.

Fear dwoił się i troił jego ruchy stawały się coraz szybsze i spięte, jednak bez względu na to jak bardzo próbował nie był w stanie dotrzeć do punktu kulminacyjnego. Pain wytarł się w koszulkę chłopca i wciągnął spodnie. Chwycił strzelbę i wsunął chłodną metalową lufę w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się jego penis.

– Uwaaaaga !

Chłopiec szarpnął się w przerażeniu. Raz, drugi, trzeci. Wił się w przerażeniu niczym złapany we wnyki zając. The Fear widział to. Widział autentyczność strachu w oczach swojej ofiary. Tego mu było trzeba. Skończył.

– S-s-s-s-s-s-s... Ognia !

The Pain pociągnął za spust.




Zaraz zrobimy kawę. Wprawdzie nie mam kawy, filiżanek i pieniędzy, ale od czego jest nadrealizm, metafizyka, poetyka snów!

3 komentarze: