niedziela, 10 czerwca 2012

To find a way to reach inside to wield the hands unfolding time.


06.06.2012

Najdroższy  xxx,



Nawet nie wiem jak mam się do ciebie zwracać. Już nie wiem. Przez chwilę poczułem niezdrową chęć utytułowania cię ‘nikt’ – tylko po co znów siebie oszukiwać. Prawda? Kiedy ostatniej nocy sen znów nie był rzeczywistą potrzebą; odliczałem czas znikaniem świec. Jedna, dwie, ostatnią połamałem. Nieostrożnie, lekkomyślnie – mam poparzone palce.
Listy donikąd; znowu to sobie robię, zabawne. Ale postaram się później przekonać, że to oczyszczające. Na razie niech łzy lecą. Boję się ich spróbować. Co się ze mną stanie, gdy okażą się gorzkie? Nie chcę uświadomić sobie jak wiele we mnie żalu i nienawiści, za przeszłość. Rozmyślania o tym, co było tylko bolą.
Bo oboje wiemy, że to już nie wróci. Prawda. Prawda?
Myślę sobie, że ukradłeś mi wszystkie słowa swoim odejściem. Już nie jestem tym dzieciakiem, który nawet miotając się z samym sobą, wszystko wiedział. Wszystko potrafił opisać i racja zawsze była jego. Jestem teraz tak niepewny, że boję się udzielać odpowiedzi na własne pytania.
Czasem coś popycha mnie ku naiwnym działaniom, które byłby tylko zwiastunem histerii. Bo przecież wiem, że się rozczaruję, wiem. Nawet gdybym wysłał ten i tysiąc poprzednich spalonych listów – gdzie jesteś? Pisać Twoje imię i nazwisko, na wszystkie przypadkowe adresy, które wpadną mi na myśl? Wysyłać czyste koperty?
Ale wiesz, czasem tak boli, że nie widzę w tym nic absurdalnego.
Obracam się na ulicy, bo Cię poczułem – ale po Tobie nie ma ani śladu. Tylko Twojego wizerunku wypatruję wśród tłumu obcych twarzy. Zbiera mi się na płacz, kiedy dociera do mnie, że umysł znów spłatał mi figla; boli mnie w środku, bo wiem, ile oddałbym by była to rzeczywistość.
Nic więcej.
Żadnych powrotów do przeszłości, żadnej magii, żadnych cudów.
Tylko jeszcze jedną szansę, proszę.
Dużo… dużo ćwiczyłem, żeby nie być już tchórzem.





09.06.2012

Najdroższy xxx,

Tyle obaw przed dzisiejszym dniem.
Rok temu zrobiłeś to, co ja zwykle robię, mały gest, ale byłeś pierwszy, wiesz? Żywię się tym cierpieniem. Bo to ostatnie, co mi pozostało. Nie wiem… nie, nie cieszę się. Ale jakoś trwam. Ale mam plany, z których byłbyś dumny. Ale dopiero teraz widzę te wszystkie rzeczy. Ale… ale dużo ludzi dookoła mnie. Ale. Ale. Ale. Ale. Ale.
Ale poznałem kogoś. Polubiłbyś go.
Naprawdę byś go polubił.
I walczę o stare relacje i jestem stanowczy.  Całkiem zabawny przy tym. Śmiesznie się niecierpliwie. ‘Uroczo’, prawda?
Twój śmiech dźwięczy mi w uszach.
Nie żyjesz od tylu miesięcy.
Przepraszam, że nie uniosłem ciężaru uczucia. Robię wszystko, co w mojej mocy, by tego nie powtórzyć. Przede mną dziś jeszcze tyle pracy. Zobaczymy się nocą, dobrze? Mam ci jeszcze tyle do powiedzenia. 





Moje słowa przynoszą tylko smutek. To nie fair. Nie tak miało być; nie wiem. Osiągnąłem cel, na który pracowałem tyle lat i wcale nie przypomina wyobrażeń, które były w moich marzeniach. Jest pusto, jest przykro. Wszystkie moje działania były bez sensu, to wszystko przez, co przeszedłem przez ostatnie lata... dla tego jednego celu. To wszystko na marne, prawda? 

Już nie gryzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz