środa, 15 czerwca 2011

Staring at the sink of blood.

I tell my love
to wreck it all
cut out all the ropes and let me fall
my my my - my my my - my my my - my my  


 
Usłysz szepty w ciemności

Sen nie przychodził, a przecież go wołałem. Po raz pierwszy. Tylko po to żeby nie słyszeć - Twojego oddechu. Tuż obok. Oderwałem wzrok od sufitu i przekręciłem się na bok, by na Ciebie spojrzeć. Tyle razy to robię - żeby wiedzieć, że żyję.  Jeden Twój uśmiech wystarczy - by znów czuł, swoje serce - gdy zaczyna bić mocniej. I wiesz, co? Nigdy nie przypuszczałem, że się zaczerwienię. Naprawdę. Szczególnie kiedy przesiadywałem w tamtym kościele - czerwone światło z witrażu igrało po mojej  twarzy. A w głowie całkowita pustka - ból istnienia w sercu. I bycia nienawidzonym. Znienawidzić również? Chcę żyć, chociaż wolałbym nigdy nie istnieć.
To wszystko przez Ciebie, M.

- Y? Nie udawaj, że nie słyszysz. Y! Przejdźmy się.

Zawsze się do mnie uśmiechasz. Chciałbym zamknąć demony przeszłości, i otworzyć swoje serce - odwzajemnić Twój gest.  Chciałem uciec - chwyciłeś mnie za rękę, chciałem się nie żegnać - wołasz mnie.

- Jesteś szczęśliwy? Odpowiedz mi. Y! Co mam zrobić?

Ta walka jest ostatnią - pozwolę Ci się zbliżyć. Chcę poczuć - zamiast zastanawiać się, jak to jest?
Teraz Ty jesteś nieśmiały, a twój dotyk niepewny. Zaplatasz mi ręce na szyję, nachylam się, szepczę twoje imię. Znów ten uśmiech? Tak delikatnie. Tak jak to masz w swoim zwyczaju i - jednocześnie, zupełnie inaczej. Jeśli ci teraz to powiem - czy posłuchasz i nie odejdziesz? zostań tu na zawsze.
               
- Przytul mnie. - nie poznaję już swojego głosu.

Czy wysłuchałeś?

Modlę się do bogów, pozwólcie mi zostać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz