poniedziałek, 18 czerwca 2012

Last to know.

I tylko czekam, czekam cierpliwie, bo chcę
żeby się udało. Ja wam jeszcze pokażę.

Od okna do ściany 
od ściany do okna
od okna do drzwi
od drzwi do ściany
i na tym koniec mojego świata.

Dobranoc dla obcego człowieka. Jestem z siebie dumny. To nie żaden krok do przodu - podszeptuje świadomość.
Przecież wiem. Przecież nie chcę iść do przodu.
Wolę być ćmą.

Potrzebuję snu, tak mi się wydaje, przez chwilę, a potem, jest rano. I tęsknie za śniegiem we włosach. Znów leci mi krew z warg - chyba za bardzo chcę.

niedziela, 17 czerwca 2012

Wszyscy… wszyscy nasi bracia, którzy o niej słyszeli, uważają ją za pozbawioną serca, ale ona wcale taka nie była. Ona tylko zdawała sobie sprawę z rzeczy, których ja się nauczyłem dopiero po wielu, wielu dekadach. Znała tajemnice, których może nauczyć jedynie cierpienie.


 

To takie cholernie egoistyczne. Zaczynam rozumieć, co mówiła Ala. Własny egoizm mnie zabija. Wyżera od środka. Zaplątują się supełki. Na żyłach. Na nowo. Plączą te już prawie rozsupłane. Wariuję. To boli. Pierdolone płukanie żołądka. Nie umiem, nie potrafię, nie chcę, nie potrzebuję. Bolą mnie ręce. Za mocno, za długo. Brzydzę się ich. Czerwone szramy sprawiają, że mi niedobrze. Tak cholernie różnią się od tego, co chcę uzyskać gdy przykładam ostrze do skóry. Białe linie to produkt pożądany. Bielutkie, cieniutkie, delikatne. Doskonałe. Perfekcyjne. Idealne. I tak kurewsko piękne. Uwięzione na skórze wspomnienia. Całe wstęgi przelanego bólu i smutku w napadzie bezsilności; chciałem pobawić się w artystę własnego upadku. Chcę nadal. Chcę pamiętać. Tak beznadziejnie, chcę. Bo to ostatnie, co mam w życiu.


sobota, 16 czerwca 2012

Chcę cracku, brudnego i żółtego i wypełnionego formaldehydem.

Chcę kopę metamfy w proszku, pięćset kwasów, worek grzybków, tubę kleju większą od ciężarówki, basen benzyn tak duży, żeby się w nim utopić. Chcę czegoś wszystkiego czegokolwiek jakkolwiek ile tylko się da by zapomnieć.




piątek, 15 czerwca 2012

Angels lie to keep control.

I narzucam swoje myśli i uczucia nie tej osobie, której powinienem.

Najdroższy xxx,
to się nie dzieje naprawdę
ty jesteś, gdzieś jesteś, musisz
proszę
życie odmawia mi posłuszeństwa, wiesz?
Potrzebuję cię,
żebyś krzyknął.
Chcę znów czuć strach przed utratą ciebie,
ale nie chcę rzeczywistości, w której cię nie ma.
Przeze mnie. 
Nie mam już duszy, którą mógłbym oddać
uciekam przed rozmową o człowieczeństwie
czekam na rozgrzeszenie
a Ty już wiesz, że ono nie nadejdzie
najdroższy ---
ile jeszcze razy muszę brać się w garść?
pociągi wyją i wwiercają się w moją głowę swoim przeraźliwym skowytem
tak właśnie mógłby skończyć się świat
bo najlepszym w przyszłości
jest świadomość, że kiedyś umrzeć trzeba
---
mijają lata, a słowa kołysanki nie blakną
przecież nawet jej nie słuchałem

każdą twoją formę wyrazu spijałem obsesyjnie do mojego chorego wnętrza
by słowa
gesty
i myśli
zamknąć w złotej klatce bez dna
ale pamięć okazała się bardziej okrutna, niż ja kiedykolwiek planowałem
Najdroższy
już prawie cię nie pamiętam.
Zostało mi imię, którego przecież nienawidziłeś.
---
 kiedy nawet to mi nie zostanie?
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasukwestiaczasu
kwestiaczasu -- może to tylko mi się tak przyśniło.

Najdroższy, coraz trudniej dostrzec mi nasze B 612. 

poniedziałek, 11 czerwca 2012

So why don't we go somewhere only we know?

wracamy do punktu wyjścia
bez słów bez słów bez słów
pójdę do nieba
pójdę do piekła
bez różnicy
byle znów nie być w tej samej matni
byle udawać, byle nie było tej przeraźliwej ciszy między nami

już nie wiem, co mam zrobić, po prostu nie wiem
nie chcę kolejnej przepłakanej nocy, dopiero
dopiero co z tego zacząłem wychodzić
znowu to samo, znowu krew, znowu myśli oscylując wokół dead end

nie ma już tej bariery, jak gdyby nigdy nie było
boli każde słowo, nie umiem się już hamować
znowu nie mogę uwierzyć

znowu całe godziny przed lustrem